Rząd nie ma pomysłu na porty lotnicze - widma




W wielu krajach wielkości Polski działa po kilkadziesiąt portów międzynarodowych. Często udało się im dostosować wyśmienicie do warunków lokalnej gospodarki, umożliwiając regionom Europy lepszą konkurencyjnośc ich gospodarek. Świetnym przykładem jest niewielkie lotnisko Heringsdorf, ok. 10 km od Świnoujścia. Ten niemiecki port lotniczy obsługuje przez cały sezon turystyczny intensywny ruch czarterowy. Obsługuje rocznie prawie 50 tysięcy turystów przybywających nad Bałtyk z Europy Zachodniej. Licząc że każdy z nich w ciągu pobytu zostawi w lokalnej gospodarce 2 tys. PLN, rocznie daje nam to 100 mln PLN dodatkowego dochodu, a w ciągu 50 lat jest to kwota 5 miliardów PLN.

Po polskiej stronie granicy trwa festiwal rozbiórki portów lotniczych i lotnisk, skądinąd znany już z polskiego rynku kolejowego. Terminal portu pasażerskiego rozebrano w latach 90-tych w Koszalinie- Zegrzu Pomorskim, mimo że w przeszłości miał on podobną skalę przewozów co port lotniczy po niemieckiej stronie Świnoujścia. Na początku prezydentury Roberta Biedronia w Słupsku także rozebrano tamtejsze resztki portu pasażerskiego, który jeszcze w latach 90-tych obsługiwał loty krajowe. Polityk, mimo także moich apeli, nie zareagował w tej sprawie, a jego urząd nic nie wie. Wg miejscowej rzeczniczki, dopiero tworzona jest strategia lokalnej polityki i odpowiedź na pytanie o stanowisko władz miasta w kwestii ożywienia portu lotniczego może być udzielona dopiero w roku 2016. Władzom Słupska samo zorientowanie się w temacie zajmnie- jak widać- niemal dwa lata.

Jedną wielką rozbiórką jest kołobrzeskie lotnisko. Na czynnej części jeszcze prowadzi się ruch lotniczy- obsługiwane są widokowe loty pasażerskie, ale wschodnią część pasa startowego rozebrano, jeszcze niedawno stały tam maszyny rozkuwające pas startowy i drogi kołowania. Jak twierdzi dyrrektor Departamentu Lotnictwa w odpowiednim ministerstwie, pan Marek Kachaniak, "rozbiórka wschodniej cześci wpłynęła korzystnie na ograniczenie dostępu osób nieuprawnionych na teren lotniska". Tak wygląda polska strategia portów lotniczych w praktyce. Rozbiórka lotniska, przez co nie może ono obsługiwac dochodowego dla gospodarki ruchu turystycznego nad polskim morzem, wpływa "korzystnie".

Zapewnie równie korzystnie na rozwój turystyki w Karkonoszach wpłynęła rozbiórka portu lotniczego w Krzywej koło Jeleniej Góry, nieopodal Bolesławca. To lotnisko obsługiwało pasażerskie loty do Moskwy, dziś na pasie startowym zbudowano betoniarnię. Jeszcze niedawno miłośnicy lotnictwa ożywili część pasa startowego, ale - samolotów rejsowych ono już nie przyjmie, zbyt wiele tu zniszczono.

Na temat portu lotniczego w Krajnej w - jakże atrakcyjnych turystycznie- Bieszczadach, wypowiadał się pan rzecznik prasowy województwa podkarpackiego, Tomasz Leyko. Przez telefon odpowiedział że "nie jesteśmy w Europie Zachodniej", ale nie odpowiedział na pisemne wezwanie do autoryzacji tej wypowiedzi. Rzeczni prasowy najbliższego od tego lotniska miasta- Przemyśla- stwierdził że pomysł wykorzystania portu nie wyszedł poza fazę rozmów samorządów przed kilku laty. Jedyne co udało się rzecznikowi ustalić, to garść ogólników: "niewiele możemy powiedzieć na temat naszych planów wobec lotniska w Arłamowie/Krajnej. Kilka lat temu podejmowaliśmy rozmowy z okolicznymi gminami w tej sprawie, jednak nie wykroczyły one poza wstępne ustalenia."

Rząd nie ma pomysłu na "lotniska widma". W Polsce działają dwa takie porty- w Zielonej Górze- Babimoście i w Radomiu. Port lotniczy w Zielonej Górze, nowootwarty po znacznej rozbudowie terminalu pasażerskiego (do ok. 380 tys. pasażerów rocznie) obsługuje zaledwie jedną czterdziestą tego ruchu, ale chwilowo, w czasie przebudowy i zamknięcia portu lotniczego Ławica, paradoksalnie zaczął na siebie zarabiać. Niestety, potrwa to tylko 3 tygodnie. Później- nowy, otwarty wczoraj terminal pasażerski - ma czekać na kolejną swoja szansę, która nigdy może nie nastapić.

 
Władze lokalne nie mają pomysłu na port lotniczy, który obsługuje jedynie dotowane loty do Warszawy. Brakuje chyba przede wszystkim woli politycznej by ten port ożywić, a sam port to jedyny państwowy port regionalny kraju. W Niemczech z powodzeniem działa znacznie gęstsza siatka portów lotniczych, choć część z nich w spektakularny sposób bankrutuje. Byc może przewoźników do portu lotniczego w Zielonej Górze przyciągnęłoby podłączenie portu do sieci kolei pasażerskiej (brakuje 1500 metrów toru od terminalu do końca bocznicy przy lotnisku) i połączenie autobusową komunikacją miejską do Zielonej Góry, którego w ogóle nie ma, poza PKS-em dowożącym na lot do Warszawy i kursującym 2 razy dziennie.

W Radomiu- jak wynika ze śledztwa redaktorów Radia dla Ciebie, pas startowy lotniska jest zbyt krótki by bezpiecznie obsługiwać tanie linie lotnicze. Brakuje co najmniej 100 metrów. Oczywiście, od rządowych "strategów od portów lotniczych", bardziej pomocni okazali się dociekliwi dziennikarze, którzy przepytali specjalistów z branży, dlaczego ów nowopowstały port nie działa dochodowo i przyciągnął tylko niewielkie samoloty typu ATR.

Zapowiedziano powstanie rządowej strategii dla lotnisk pasażerskich. Tymczasem ich los w Polsce jest taki sam jak linii kolejowych- te główne są rozbudowywane, na lokalne wydano wyroki śmierci. Są one od lat likwidowane, i winę ponoszą wszystkie polskie rządy od lat 90-tych. Aby polski rynek lotniczy był konkurencyjny, potrzebujemy więcej portów lotniczych, najlepiej z połączeniami kolejowymi na lotniska. Wówczas ograniczana jest siła pozycji monopolitycznej dużych portów lotniczych, które nie mogą już wykorzystywać pozycji monopolu w takim stopniu jak dotychczas.

Ale rządowi stratedzy są z kategorii etatystów. Idea likwidacji konkurencji dwóch portów lotniczych na obszarze aglomeracji Warszawy poprzez upaństwowienie portu lotniczego w Modlinie i połączenie go w regionalny monopol z przedsiębiorstwem państwowym PPL, ma paradoksalnie w warunkach polskiej polityki duże szanse na realizację. Idea ta zgromadziła spore grono etatystów- popleczników zastapienia konkurencji- monopolem. Nikt nie pomyślał o pasażerach, którzy na monopolu stracą najwięcej, jak uczą same podstawy ekonomiki przemysłowej.

Polskiej strategii lotnisk prym nadają politycy, nie ekonomiści. Argumenty ekonomiczne nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość polskiej polityki i nie ma sensu ich nawet podnosić. Politycy zakrzyczą nas - lub najczęściej po prostu zlekceważą.

Rządowa "strategia lotnisk" może w ciągu dekady wygenerować nawet kilkaset miliardów strat, i ucierpią na tym najbardziej obszary turystycznie atrakcyjne, które w innych warunkach miałyby dostęp do portów lotniczych i mogłyby przyciągnąc turystów z całego kontynentu. Że to jest ekonomicznie możliwe, widać już 10 km za polską granicą....

Adam Fularz 2016

Komentarze

Popularne posty